



 |
Wojowniczy Indianie Huaorani i Amazonia 2010
EKWADOR
17
dni
samolot
Z książki Joa Kane
„Dzicy”
Indianie Huaorani zamieszkują jeden z najdzikszych rejonów
ekwadorskiej dżungli, a ich groźny wizerunek przez całe
dziesięciolecia odstraszał przybyszów. Jednak odkąd na
indiańskich terytoriach odkryto złoża ropy naftowej, nabór
obcych – począwszy od spółek wydobywczych, skończywszy zaś na
misjonarzach i ekologach – stał się niepowstrzymany. Jest to
rdzenna ludność indiańska zamieszkująca rozległe i na ogół
niezbadane obszary Oriente, które zaczynają się za rzeką Napo i
ciągną daleko na wschód, aż po granicę peruwiańską. Noszą tylko
przepaski na biodrach. Mają krótkie, umięśnione torsy wymalowane
i pokryte tatuażami, płatki uszu przekłute i ogromnie
rozciągnięte. Chodzą boso, chyba, że ktoś podaruje im obuwie.
Huao, prawdziwego mistrza w sztuce wspinania się po drzewach,
łatwo można rozpoznać: jego duży palec u nogi odstaje od
pozostałych niemal pod kątem prostym. Ciało dorosłego Huao
pokryte jest zazwyczaj kilkoma większymi bliznami, które
powstały wskutek infekcji gronkowcowych, postrzałów, wypadków z
motorem przy łodzi, upadków, ugryzień zwierząt czy ukąszeń węży.
Wielu Huaorani nie mają części palców u rąk czy nóg, a czasami
nawet większych partii ciała; ponadto w całej dorosłej populacji
zapewne nie udałoby się znaleźć ani jednej osoby z pełnym
uzębieniem. Nazywają siebie Huaorani, czyli – Ludem. W języku
ich tradycyjnych wrogów, Keczua, auca oznacza „dziki”, co
Huaorani odbierają za wielką zniewagę oraz zwą siebie
najdzielniejszymi ludźmi Amazonii.
Dużo osób opowiadało, że regularnie zabijają oni podróżników,
innych Indian oraz własnych współplemieńców i że nie tylko ich
uśmiercają, ale także zjadają. Do jednej z takich opowieści
należały dzieje kapucyńskiego misjonarza Labaki. Pod koniec lat
70-siątych Alejandro Labaca, biskup rezydujący w Coco,
przekroczył rzekę Napo i nawiązał pierwszy długotrwały kontakt z
kilkoma grupami Auków (inna nazwa Huaorani) żyjących głęboko w
puszczy. Podczas pierwszego spotkania Aukowie obrabowali go do
czysta. Utrzymywali się przy życiu głównie dzięki polowaniom i
zbieraniu leśnych owoców i wobec tego jego rzeczy też uznali za
coś, co mogą zabrać jak np. orzechy kokosowe. Labaca nie
zniechęcił się tym jednak i w ciągu kilku lat zadomowił się na
dobre wśród nowych przyjaciół. W 1984 r. ekipa poszukiwaczy ropy
zabiła tropionego od dawna Tagę, słynnego z dzikości przywódcę
Tagaeri, najbardziej odosobnionego klanu Auków. Pozostali
Tagaeri zbiegli w dalsze ostępy lasów, ale w 1987 r. zespół
pracowników jednej z firm wydobywających, patrolując ziemie
Auków z powietrza, wypatrzył przecinkę w lesie, która wyglądała
na nowe miejsce pobytu klanu. Labaca obawiał się, że Kompania
może wytropić Tagaeri i wymordować ich, poprosił, zatem, by
pozwolono mu podjąć próbę nawiązania z nimi pokojowego kontaktu,
więc go tam spuszczono. Gdy powrócono tam po kilku dniach, ze
zgrozą znaleziono go przybitego do ziemi 17 dzidami z drzewa
palmowego. Ciało zostało przekłute w 89 miejscach! Huaorani
zabijają obcych z oczywistych powodów: by się przed nimi obronić
lub by zagrabić ich dobra. Natomiast, gdy przychodzi do
zabijania członków własnego plemienia Huaorani przestrzegają
całkiem wyraźnych reguł. Niemal zawsze takie zabójstwo jest
wynikiem zemsty, zazwyczaj za śmierć dziecka. Huaorani uważają,
że każda śmierć człowieka spowodowana jest przez innych ludzi i
wymaga pomszczenia. Huao nie zabija sam; musi przekonać innego
mężczyznę ze swojego klanu, by mu w tym towarzyszył. Każdy z
nich wykonuje kilka dzid i przyozdabia je rzeźbami i piórami.
Zabójstwo musi być dokonane twarzą w twarz w bezksiężycową noc,
a za dobry znak uważa się deszcz. Przez kilka tygodni po tym
akcie zabójcy nie mogą ani polować, ani jeść mięsa, ani też spać
w chacie. Zabijanie „z litości”, zarówno nowo narodzonych dzieci
jak i starców, dawniej było powszechne, a zapewne zdarza się
również i dziś wśród grup niemających kontaktów z misjonarzami.
Dla Huaorani poleganie na sobie ma tak duże znaczenie, iż
uzależnienie od pomocy innych, pojawiające się wraz z pierwszymi
oznakami starczego niedołęstwa, jest do nie zaakceptowania.
Starcy często sami proszą o śmierć, nie chcąc stać się ciężarem
dla swego potomstwa. Bardzo małe dzieci nieuleczalnie chorych
lub śmiertelnie ranionych w boju niekiedy grzebano żywcem wraz z
rodzicami, a niechciane dzieci zabijano zaraz po urodzeniu,
zazwyczaj dusząc je. Akt taki sugerowali członkowie klanu,
chociaż ostateczna decyzja należała do matki dziecka. Od śmierci
mógł wybawić dziecko ktoś, kto zobowiązał się do jego
wychowania. Zgładzenie człowieka przy użyciu dzidy jest dla
Huaorani niezwykle doniosłym czynem. Wielu dorosłych szczyci się
tym, że nosi blizny po ugodzeniu dzidą, pochodzące z bitew
toczonych w młodości. Wśród młodszych Huaorani niewielu ma za
sobą doświadczenie zabijania dzidą, ale wciąż pozostaje ono
źródłem dumy jak i strachu. Dla Huaorani ideałem jest
niezależność i poleganie wyłącznie na własnych siłach. Zadają
sobie wiele trudu, by pokazać, że żyją w pełnej harmonii z
życiodajnym lasem. (W wieku 10 lat młody Huao powinien już umieć
przeżyć bez pomocy innych.) Dlatego też częstowanie jedzeniem
uważane jest za najszlachetniejszy czyn i dowód absolutnej
hojności.
Gdy Huaorani nie polują ani nie zajmują się pracami w ogrodzie
lub, gdy pada, co zdarza się tam bardzo często, spędzają wiele
godzin w hamakach. Często po prostu odpoczywają, ale zazwyczaj
wykonują różnego rodzaju prace – ostrzą dzidy, splatają liny z
włókien palmowych lub żują maniok, który następnie pozostawiają
do sfermentowania, by powstał napój zwany chichą. Nieustannie
przy tym rozmawiają. Ich materialne dobra ograniczają się
właściwie do kilku rzeczy: w typowym domu znajduje się parę
meczet, dzid i dmuchawek, strzelba, dwa lub trzy gary do
gotowania i kilka hamaków. W każdej chacie pali się przez cały
dzień ognisko i zawsze znajdzie się coś dla gościa – chicha, sok
bananowy, kawałek gotowanego manioku czy upieczone ramię małpy.
Niemal wszystkie dzieciaki, wiele kobiet i niektórzy mężczyźni
chodzą nadzy lub noszą jedynie cienką przepaskę na biodrach.
Dawniej cały klan spał w jednym dużym domu, obecnie jednak każda
rodzina ma swój własny ogień. Huaorani często jedzą upolowane
małpy. Małpa nadająca się do zjedzenia ma od 10 do 15 kg wagi i
wielkością przypomina 3-letnie dziecko. Ciało wrzucane jest w
całości do ognia. Z początku spala się sierść; wydziela przy tym
swąd dokładnie taki jak ludzkie włosy. Następnie zwęgla się
skóra, a gdy obkurcza się na czaszce, wargi podnoszą się,
odsłaniając uzębienie. Później odcina się ramiona i trzymając za
przegub, wysysa się smakowite, przykurczone palce. Jest też
również chicha przyrządzana przez żony i starsze kobiety.
Najpierw żują one surowy maniok, następnie wypluwają go do
naczynia i pozostawiają do fermentacji. Później – po dniu,
dwóch, a jeśli nadchodzi czas świętowania, to po tygodniu lub
jeszcze dłuższym okresie – napój jest mieszany z wodą i pity z
miseczki długimi haustami. (Niezależnie od stopnia rozcieńczenia
chicha zawsze zachowuje nieco śluzu, co przywodzi na myśl
nasiona kukurydzy zanurzone w surowym jajku.) Chicha uważana
jest za napój wielce pożywny. Przenoszona w płynnej, choć gęstej
postaci i zmieszana z wodą tuż przed spożyciem często stanowi
główne pożywienie podczas wielodniowych wędrówek. W domu jest
wszechobecna – popija się ją do wszystkich posiłków i częstuje
się nią każdego przybysza. Określenie oznaczające w języku
huaorani „szczęście” brzmi: „przy każdym poczęstunku chichą
śmiejemy się szczęśliwie”.
Chicha nawet pozostawiona na dłużej, dla dokończenia
fermentacji, nigdy nie nabiera większej mocy aniżeli słabe piwo.
Podobnie jak Indianie północno – amerykańscy, Huaorani nie
wytwarzają w swym organizmie enzymu koniecznego do metabolizmu
alkoholu, dlatego też typowa domowa chicha nawet krzepkiego
byczka wprawia w doskonały, pogodny nastrój. U Huaorani głód
wyznacza rytm życia. Jesteś głodny lub nie – wszystko inne z
tego wynika. Dlatego Huaorani tak wysoko cenią poleganie na
samych sobie i dlatego ich kultura obraca się wokół żywności,
rytualnego dzielenia się nią, biesiadowania i głodu. To, co
określa się pojęciem abundancia – czyli las pełen owoców i
dostarczający zwierzyny łownej, który bez tego wszystkiego byłby
tylko przerażającym miejscem – jest absolutnie podstawowym
warunkiem ich dalszego przeżycia. Łatwo pojąć, dlaczego żadne
pieniądze nie zrekompensują tym Indianom zniszczenia ich ziemi.
Dużo Huaorani umiera wskutek zatrucia wężowym jadem. Większość
dorosłych przynajmniej raz była ukąszona, a wielu przydarzyło
się to wielokrotnie. W kosmologii Huaorani węże reprezentują
najgroźniejsze złe moce, a magiczne praktyki curandero od boa,
czyli znachora węży, jak nazywają go ewangeliccy duchowni,
wzbudzają szczególny lęk. Zabicie każdego węża – nieważne, czy
jadowitego, czy też nie – jest objęte tabu. Ciekawe jest też, że
za „zwierzęta” Huaorani uznają tylko ssaki. Gdy Huao widzi
dziewczynę, która mu się podoba, opuszcza jedną rękę. Oznacza
to: „Spotkajmy się tam”. Może też dyskretnie dać znak palcem
wskazującym. A gdy sądzi, że kobieta pragnie z nim uprawiać
miłość, mruga prawym okiem, by wyrazić zainteresowanie, lub
lewym, by powiedzieć nie. U Huaorani istnieje wielożeństwo pod
warunkiem, że żony są siostrami. Pojawiają się oczywiście
problemy. Na ogół jedna z wybranek cieszyła się większymi
względami, a co za tym idzie, była mniej obciążona pracą. Aby
jednak obie czuły się szczęśliwe, w pewnych „dziedzinach”
musiały być taktowane na równi. Małżeństwo jest podstawą w
kulturze Huaorani. Wszystko z niego wypływa: koligacje, prace,
zabawa, świętowanie, prawo do polowań. Najważniejszym warunkiem
udanego małżeństwa jest przebywanie razem. Huaorani mają ciekawą
kulturę, więc warto ją poznać.
Cena: 3750 USD
nie obejmuje przelotu (4000 PLN – 6000 PLN)
I rata: opłata rezerwacyjna 1000 zł płatna przy zapisie
II rata: 3600 USD (- I rata) x kurs sprzedaży NBP płatna na 30
dni przed rozpoczęciem imprezy
III rata: 150 USD - uczestnik zabiera ze sobą
Wszystkie terminy
01.08-17.08.2010 Nr. oferty AM_EKW_01_0810
10.11-27.11.2010 Nr. oferty AM_EKW_01_1110
01.12-17.12.2010 Nr. oferty AM_EKW_01_1210
Cena obejmuje:
TRANSPORT: - przelot Quito - Lago Agrio, Coca - Quito, -
autobus i łodzie w drodze do dżungli
ZAKWATEROWANIE:
- nocleg w hotelu 3* w Quito
- nocleg w bungalowach w Zabalo
- noclegi na hamakach w dżungli
- chatach indiańskich w wiosce Huarani
WYŻYWIENIE:
- pełne wyżywienie, 3 posiłki dziennie oprócz pobytu w Quito
ATRAKCJE:
- bilety wstępów do parków narodowych,
- specjalne pozwolenia, - całkowita organizacja trekkingu i
pobytu wśród Indian,
MK TRAMPING:
- licencjonowany polski pilot MK Tramping,
- opieka angielskojęzycznego przewodnika,
- opieka przewodnika indiańskiego,
- sprzęt nawigacyjny (GPS), radioodbiorniki, telefon
satelitarny,
- napiwki dla tragarzy i przewodników
- specjalistyczny ekwipunek
- wszelkie napiwki
- dodatkowo płatny bilet lotniczy Warszawa - Quito - Warszawa
Cena nie obejmuje:
- wyżywienia w Quito ok. 50 USD,
- napiwków dla przewodników
- własnych wydatków
Sczepienia i zdrowie:
- szczepienia przeciwko żółtaczce A i B oraz żółtej febrze
- profilaktyka antymalaryczna
Wojowniczy Indianie Huaorani i Amazonia EKWADOR
Dla osób dolatujących indywidualnie:
Rozpoczęcie wyprawy: QUITO,
Zakończenie wyprawy: QUITO,
1 dzień: WARSZAWA - QUITO
Spotkanie na międzynarodowym lotnisku Okęcie w Warszawie - hala
odlotów przy stanowisku odpraw MK Tramping – ok. 2 godz. przed
planowanym odlotem. Wylot do Quito
2 dzień: QUITO
Nad ranem przylot do Quito. Transfer do hotelu, czas wolny.
Nocleg w hotelu 3*
3 dzień: QUITO -LAGO AGRIO - ZABALO
Przelot z Quito do Lago Agrio - nad amazońską dżunglę. Stamtąd
pojedziemy autobusem do miejscowości Chiriza, skąd dalej łodzią
motorową popłyniemy przez 3 godziny w dół rzeką Aguarico, aż
dotrzemy do osady Cofan village Zabalo. Tam zjemy obiad i
spędzimy noc.
Nocleg w turystycznych chatach
4-8 dzień: TREKKING W DŻUNGLI
Przewagą amazońskiej dżungli Ekwadoru jest to, że jest ona o
wiele łatwiej dostępna niż część brazylijska, ponadto obecnie
tylko tam mamy możliwość zorganizowania wyprawy mającej na celu
doświadczenia kulturowe i etniczne, czyli spotkania z rdzenną
ludnością tych terenów. Trekking w ekwadorskiej selvie najlepiej
organizować w terminie od grudnia do lutego, pora sucha wówczas
pozwala na przejście wielu terenów pieszo. W porze deszczowej,
gdy wzbiera większość rzek, trekkingi również są organizowane.
Jeśli poziom wody w rzekach jest bardzo wysoki, część trasy
pokonuje się wówczas płynąc, a piesze wędrówki odbywają się w
wyższych partiach dżungli. Ponieważ eksplorować będziemy miejsca
nieznane i ogólnie niedostępne dla ludzi, ciężko jest wytyczyć
konkretną i szczegółową trasę. Poza tym, nie jesteśmy w stanie
przewidzieć warunków pogodowych, które również będą na bieżąco
wpływać na szlak i jego charakter. Trekking pozwala dogłębnie
poznać środowisko Amazonii i jej niesamowitą faunę i florę.
Stada papug latające nad naszymi głowami, orchidee i wiele
innych pięknych kwiatów ukażą nam bogactwo tego terytorium
tropikalnego lasu deszczowego. Będziemy mieli możliwość zobaczyć
wiele okazów ptaków: m.in. orpendolas, kolibry, hoacyny, czaple
i papugi. Amazonia jest też królestwem roślin i zwierząt,
poznamy najróżniejsze rodzaje palm i orchidei, a także leniwców,
tapirów, anakond i rzecznych delfinów. Odwiedzenie
najodleglejszych zakątków tego cudownego obszaru na pewno jest
wyjątkowym i niezapomnianym doświadczeniem.
Noclegi na hamakach w dżungli
9 dzień: AMAZONIA
Zaczniemy przedostawać się w stronę wioski Indian Huaorani.
Noclegi na hamakach w dżungli
10 -15 dzień: INDIANIE HUAORANI
Kolejny tydzień spędzimy z Indianami Huaorani, którzy jeszcze do
niedawna pozostawali nomadyczną społecznością, żyjącą w niemal
całkowitym odizolowaniu. Trudnili się polowaniami i zbieractwem
i żyli z dala od innych grup aż do połowy ubiegłego wieku.
Obecnie część Indian tego plemienia wycofała się w głąb
amazońskiego lasu i w dalszym ciągu decyduje się na życie w
izolacji. Huaorani są o tyle ciekawą społecznością, że wciąż
żyją, tak jak ich przodkowie, zachowali większość ze swych
tradycji, choć muszą toczyć walkę o swe prawa do tego, m.in. z
kompaniami wydobywającymi ropę oraz misjonarzami. Społeczność
odwiedzana przez nas nazywa się Quehueri'ono, jej wodzem jest
Moi Enomega, jeden z głównych bohaterów książki Joe’a Kane’a
„Dzicy”. Ta część programu ma nam przybliżyć sposób życia
tradycyjnych społeczności amazońskich, a także dzięki nim
będziemy mogli poznać część ich ogromnej wiedzy na temat życia
dżungli i sposobów przetrwania w tym pięknym, lecz czasami
wrogim człowiekowi środowisku. Wspólnie z Huaorani będziemy
polować i łowić ryby, a następnie przygotowywać wspólnie posiłki
ich tradycyjnymi sposobami, żywiąc się tym, co sami zdobędziemy.
Po terytorium Huaorani będziemy się przemieszczać rzekami, na
specjalnie konstruowanych tratwach tzw. balsas lub na piechotę
wędrując przez las. Będziemy wyruszać w pierwszą i drugą partię
dżungli, co pozwoli nam zaobserwować więcej dzikiego życia tego
terenu, ucząc się od ludzi, którzy posiadają na ten temat
największą wiedzę. W ostatni dzień spływamy rzeką Shiripuno do
Coca.
Noclegi w indiańskich chatach i na hamaku
16 dzień: COCA - POWRÓT DO QUITO
Przelot awionetką do Quito. Czas wolny i odpoczynek po trudach
pobytu w Amazonii.
Nocleg w hotelu 3*
17 dzień: QUITO – WYLOT DO POLSKI
Transfer na lotnisko w Quito. Odprawa i wylot do Polski
18 dzień: PRZYLOT DO POLSKI
|